Szukamy pola… szukamy ratunku


Uncategorized / wtorek, Kwiecień 12th, 2011

Szukamy pola… szukamy ratunku

Jednak nasze auto nie pływa. Było bardzo obiecująco. Plany  były naprawdę ambitne. Wyjazd, poszukiwania, parkowanie, miły spacer po lekko podmokłej łące, powrót do auta, utopienie auta… Panika! Stoisz pod lasem na leśnej drodze, nie bardzo masz zasięg, nie bardzo wiesz jak wytłumaczyć gdzie jesteś, robi się szarawo. Jak dobrze, że jesteśmy we trójkę! Spacer drugi etap- do cywilizacji, gdzie oczekujemy na przyjazd taty. Przyjeżdża, chłopaki dojeżdżają na miejsce, dziewczyny spacerem wracają w tamtą stronę. Dobrze, że obie są komunikatywne. Sweeti zaczepia małego pudelka, Magda rozmawia z panią pudelka, a jej mąż ora małe pole, co okazuje się kluczową znajomością tego dnia. Chłopaki nie radzą sobie z wyciągnięciem combi za pomocą zwykłej osobówki, nie radzi sobie miły pan swoim dużym autem. Dziewczyny zastają zdenerwowaną grupę facetów, którzy marudzą na wszystko- za słabe auta, za ciężkie auta, za mokry teren, za krótki dzień itd. Hmm… trzeba szukać pomocy… np. u kogoś z ciągnikiem… np. u tego miłego pana! Pan jest naprawdę niesamowity, trochę się z nas śmieje bo przecież można było od razu, oszczędzić sobie czasu i nerwów, a on na pewno skończyłby orać sąsiadce staruszce jej poletko. Mili ludzie to podstawa! Wyciąga nas w 5 minut i jedziemy do pobliskiego sklepu- najbliższy jakieś 30 km od naszego cudownego pola. Kiedy wracamy strasznie się na nas denerwuje, ale ustalamy, że musi koniecznie wypić żebyśmy się już nie zakopywali. Spacer który miał trwać z podróżą max 2 godziny trwał prawie 4, a wspominać go pewnie będziemy długo.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *