Zlot wyżłów węgierskich


Uncategorized / wtorek, 30 sierpnia, 2011

Historia zaczyna się dosłownie chwilkę wcześniej bo podczas wizyty u Izy i Waldka Cichoniów, kiedy to niekoniecznie byliśmy w stanie znaleźć jakiś wspólny bliski! termin następnego spotkania. Państwo Cichoniowie ostatni weekend sierpnia mieli zajęty zlotem- ładnie, wyżłów- zgadza się, węgierskich- hmm… I chociaż ni jak na Węgra Sweeti nie wygląda rzucili, że może byśmy się zgadali z prowodyrką VI zresztą zamieszania pt. Zlot Wyżłów Węgierskich. Szczególnie nas przekonywać nie musieli, bo wystarczyło to, że jest szansa, i że jest szansa na warsztaty u Pana Didocha, o którym to już wcześniej sporo czytaliśmy www.didoch.pl  i słyszeli „trochę” więc z tym większą energią zaczęliśmy poszukiwania kontaktu do Kingi Nogaś . Krótka rozmowa z garścią informacji, nad wyraz szybkie decyzje i klamka zapadła- jedziemy za kilkanaście dni w nieznane pełnić rolę odmieńca w grupie. Z pewną taką nieśmiałością przyjeżdżamy do ośrodka, lokujemy się w naszym domku i… poznajemy co i raz sympatyczniejszych ludzi. Psia pasja ma to do siebie, że jakimś dziwnym splotem łączy ludzi, bez względu na wiek, płeć, miejsce zamieszkania, a nawet bez względu na kolor psa. Wspaniałe 3 dni, w doborowym towarzystwie, ciężka praca, upał i komary, a czasem nawet gryzący dym z wieczornego grilla… czego można chcieć więcej. Sweeti wreszcie spotyka tak dużą grupę psów nie tylko na wystawie, ale w środowisku, które jest zgodne z jej naturą. Narażona jest na różne reakcje i zachowania w stadzie, a w tym czasie poznaje coraz to inne elementy pracy w polu, wodę. Z tą ostatnią nie jest tak supeer jakby można było oczekiwać. Chociaż nie może się doczekać komendy „woda”, dziarsko w niej buszuje to jeszcze nie ma w sobie olbrzymiej pasji pływaka. Dla nas to i tak mini sukces, bo po kilku dniach chętnie biega, brodzi i nawet zanurza się cała bezstresowo w toni. Widać niektóre szare dziewczyny mają tak, że muszą dojrzeć do pewnych wyzwań.  Jesteśmy naszym 3 osobowym teamem zadowoleni, że zdecydowaliśmy się na rolę lekko spleśniałego węgra i że Kinga, a potem cała społeczność vizsla’owa tak nas przyjęła. Mamy pewność, że sporo ze znajomości zawartych w ostatni weekend sierpnia potrwa znacznie dłużej. I już po cichu planujemy jakby to z pleśniakiem wkręcić się za rok! Z głowami pełnymi wskazówek, z planem na najbliższe dni podejmujemy kolejną zuchwałą decyzję i tzw. rzutem na taśmę zgłaszamy się na Próby Polowe. Zakładamy, że póki jest czas chcemy zobaczyć atmosferę Prób- taki nasz mały test tak jak to miało miejsce w przypadku wystaw. W zasadzie gdyby ktoś nam powiedział, że możemy pojechać poobserwować bez zgłaszania to pewnie byśmy się nie zdecydowali, ale chwytamy byka za rogi. Mamy 2 tygodnie na to aby się przygotować najbardziej jak się da.  

Dodaj komentarz