Sweet Noise odeszła


Sweet Nosie / czwartek, 26 października, 2017

To nie powinno stać się teraz w połowie naszej wspólnej drogi, przy planach jakie mieliśmy i tym jak było nam razem dobrze. Ból który czujemy, smutek który w pozornie normalnej egzystencji wraca co i rusz i miażdży nasze serca ani nie maleje, ani nie przechodzi i nic go nie ukoi. Nie mamy wytłumaczenia na to co się stało. Chcemy wiedzieć, że wszystko dzieje się po coś. Tak jak to że Sweeti wkroczyła do naszego życia. Jak pomogła nam w tęsknocie po jej poprzedniku, a potem nagle zawładnęła naszym życiem pełnym wcześniej pasji i działań, które zmodyfikowała tak że wszystko zaczęło się kręcić wokół psów, z psami i przez psy a w tym wszystkim jedyną gwiazdą była nasza szara piękność. Przez nią przejechaliśmy tysiące kilometrów chociaż kompletnie nie mieliśmy w planach zabawy wystawy. Doskonale pamiętamy jak na jednej z najmniejszych wtedy wystaw w Jarosławiu, na którą pojechaliśmy sprawdzić czy nasza Sweetka zaakceptuje klimat i nawet jej nie zgłaszaliśmy pokazała nam jaką jest gwiazdą. Bo gwiazdą trzeba się urodzić. Pokazała nam to tak dobitnie swoimi wystawowymi sukcesami, że trudno będzie kiedyś dogonić jej sukcesy. Poznaliśmy tysiące ludzi, hodowców, fascynatów tych którzy zachwycali się naszą Sweetką. To dziwne ale „zwykły” pies mia swoich fanów. Gros znajomych którzy kompletnie nie są „spsiali” kibicowało jej, biło brawo, dzwoniło i pytało jak tam poszło naszej dziewczynce. Poznaliśmy prawdziwych pasjonatów, ludzi którzy mają olbrzymi wpływ na nasze widzenie świata, na nas i nasze cele. Wspaniałe kontakty, wspaniałe znajomości tylko dzięki psu, który zawładnął naszym życiem. To ona jako pierwsza wiedziała, że zostaniemy rodzicami. Miłość bezwzględna jaką dała naszej córce cierpliwie znosząc jej płacze, ekscytacje czy dzielnie bawiąc się z nią w chowanego powodują, że 3,5 latka zmaga się teraz z pojęciem życia i śmierci, nieba i ziemi… powoli, na swój sposób. To nasz pies zaciągnął nas do straży pożarnej w której miał być aktywny a my może, częściowo podążać za nią. Była w tym świetna i tylko nasz chaos sprawił, że odpuściliśmy jej certyfikację, za to oboje jesteśmy strażakami. Gdyby ktoś nam powiedział o tym 10 lat temu pewnie postukalibyśmy się w głowy. Poznawanie rasy, możliwości i potrzeb tak nietuzinkowego psa, rozszerzenie naszego stada zaowocowało tym, że wpadliśmy w świat psów myśliwskich jak śliwka w kompot. Mała wyczekiwana szara kulka, a w zasadzie kropka na USG, siedem intensywnych lat i świadomość, że to przygoda która będzie trwała nadal niestety fizycznie już bez Sweetki, ale zawsze z nią w sercach i każdym naszym działaniu…

 

Dodaj komentarz