Wakacje jak sama nazwa wskazuje obligują wszystkich do planowania urlopów i wypoczynku. Tegoroczne plany jak nigdy ewaluowały od początku roku z miesiąca na miesiąc. Początkowe pewniki zastępowały inne pomysły. W końcu drogą dedukcji i określenia potrzeb i możliwości stworzyliśmy cel. Ma być pięknie, im bardziej odludnie tym lepiej, musi być woda, nie może być plaży (piach skreśliła kontuzja jednego z naszych teamowców)… i jakoś tak od razu usłyszeliśmy „znajdziesz tam cel swojej drogi, wśród szumiących drzew” (<em>Krzysztof Klenczon</em>). Nie mogło być inaczej wakacje 2012 spędzamy na Mazurach! Już sama droga utwierdziła nas w przekonaniu, że dobrze trafiliśmy. Z głównej dogi łączącej Szczytno z Olsztynkiem, skręcamy w las… długo, długo nic i kończy się asfalt… długo, długo nic i między drzewami przebija tafla jeziora. Czego chcieć więcej. Jest łódka, jest słonko, jest spokój. Zaczynamy błogie lenistwo czyli szaleństwa wodno-rybno-leśno sportowe. Jak zawsze okazuje się, że czas leci jak szalony i nawet nie wiadomo kiedy mija nam tydzień i ta bonusowa chwila. Oderwani od rzeczywistości, żyjący dniem którego początek wyznacza ostre słońce o świcie odbijające się w jeziorze, a koniec dopalające się drewno w kominku musimy kłaść się spać. Jak zawsze się okazało, że urlop ma jedną wadę i jest zwyczajnie zbyt krótki. „Sznur kormoranów w locie splątał się… ostatni dzień w mazurskich stronach… szmer tataraku jeszcze dobiegł nas… już wracać czas” (<em>Piotr Szczepanik</em>). Mazury kochamy od lat, od pierwszego spotkania, zawsze próbujemy poznać je z innej strony. Tym razem bez wycieczek, po sąsiedzku z wielkimi jeziorami powolnie rozkochiwaliśmy się w Sasku Wielkim, który spełnił nasze wszystkie kryteria na tegoroczny urlop z szarakiem. To prawdziwy raj dla psa- wolność, woda, zieleń, las, mnogość ptactwa, niewielu ludzi. Oczywiście nasza Sweeti nie byłaby sobą gdyby nie odkryła kolejnej pasji. Tym razem wcieliła się w rolę psa stróżującego, dbając o porządek na sporym terenie i alarmując o każdym nowym przybyszu, których było jak na lekarstwo. Wspaniałe miejsce, wspaniały klimat i mili sąsiedzi. Kto wie może to prorocze słowa i „wrócimy tu za rok”.
Mazury, Jęcznik, jezioro Sasek Wielki… błogie lenistwo
Uncategorized / środa, 1 sierpnia, 2012